Czy koronawirus spowolni, czy przyśpieszy zmiany w energetyce?

Świat pogrąża się w chaosie. Priorytetem jest powstrzymanie rozprzestrzeniania się wirusa i opanowanie kryzysu. Do tego kluczowe są stabilne dostawy energii – trudno sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby teraz zabrakło prądu lub ciepła. Pytanie za milion dolarów: jak obecny kryzys wpłynie w dłuższej perspektywie na transformację energetyczną?

Wielu skutków epidemii koronawirusa nie znamy, bo na razie nie widać końca kryzysu. Mamy nadzieję, że myślenie długofalowe, nauka, nowe technologie, troska o klimat oraz przyszłe pokolenia zwyciężą. Jednak nie jest to takie oczywiste ani politycznie ani gospodarczo, bo zaczną ścierać się mocniej różne grupy interesów.  

Wiemy na pewno: zapotrzebowanie na energię elektryczną spadnie, podobnie jak ceny hurtowe energii i ceny CO2. Ceny paliw spadną tymczasowo, ale po jakimś czasie podaż dostosuje się do popytu i ceny powinny się ustabilizować. Presja na energetykę wzrośnie, skorzystają odbiorcy energii. Dlatego zwiększy to zainteresowanie transformacją energetyczną.

Spadek zapotrzebowania na energię

W Polsce, po tygodniu walki z koronawirusem zapotrzebowanie na energię zmniejszyło się o 5%. Dla porównania we Włoszech spadki są większe i sięgają 18%. W europejskich systemach energetycznych, również w Polsce, jest już całkiem sporo OZE. Według słusznej konstrukcji rynku energii pierwszeństwo mają źródła o najniższych kosztach zmiennych (czyli przede wszystkim elektrownie wiatrowe i słoneczne). Ograniczenie popytu na energię wypchnie poza rynek najdroższe jednostki wytwórcze. Bardzo dobrze, bo dzięki temu obniży się cena hurtowa i skorzystają odbiorcy (oprócz gospodarstw domowych posiadających zatwierdzoną taryfę). Już teraz obserwujemy spadki cen na rynku dnia następnego z 200 do 170 zł/MWh, czyli o 14% od początku marca.

Elektrownie węglowe stracą

W praktyce oznacza to, że na kryzysie najbardziej ucierpią najstarsze i najmniej efektywne jednostki węglowe, czyli bloki 200 MW. Część z nich zostanie wypchnięta poza rynek. Jednocześnie zmniejszy się liczba godzin pracy innych jednostek wskutek wzrostu udziału odnawialnych źródeł zmiennych. Źródła konwencjonalne będą generowały większe straty. Zwiększy się presja na uelastycznienie ich pracy i dostosowanie do modelu pracy źródeł zmiennych.

Wsparcie energetyki

Energetyka przyciśnięta do ściany nie tylko przez górnictwo, ale dodatkowo przez koronawirusa będzie domagała się wsparcia. Nadejdzie ono już za kilka miesięcy w postaci tzw. rynku mocy. Trzeba pamiętać, że będzie to duży zastrzyk gotówki dla wytwórców w postaci 5 mld zł rocznie. Pieniądze będą pochodzić z kieszeni odbiorców energii. Jakiekolwiek inne formy wsparcia publicznego nie wchodzą w grę, bo będą przyczyniały się do wzrostu cen energii.

Pomoc dla energetyki podlega znacznym ograniczeniom pomocy publicznej. Poza tym, rząd do walki z kryzysem gospodarczym będzie musiał kierować środki publiczne tam, gdzie będą niezbędne. Priorytetem będzie ratowanie miejsc pracy, służby zdrowia, przemysłu. Tarcza antykryzysowa to pakiet pomocowy, który według deklaracji rządu będzie mieć wartość ponad 200 mld zł. Skądś będzie trzeba wziąć te pieniądze.

Problemy z modernizacją

W zamian za rynek mocy wytwórcy muszą m.in. zmodernizować bloki i zapewnić ich nieprzerwaną pracę. To jednak może być trudne, bo właśnie przerywane są globalne łańcuchy dostaw oraz ograniczana jest dostępność zespołów remontowych. Pod znakiem zapytania są zawarte kontrakty modernizacyjne. Jeżeli plan modernizacyjny nie zostanie zrealizowany mogą pojawić się kary w ramach kontraktów mocowych. Do tego problemem mogą być niespodziewane awarie bloków. Dlatego w ramach niematerialnego wsparcia energetyki wysiłki rządowe powinny się skoncentrować na zapewnieniu ciągłości dostaw dla energetyki.

Uprawnienia do emisji CO2 powinny stymulować niskoemisyjną gospodarkę

Spadek zapotrzebowania na energię już teraz przełożył się na gwałtowny spadek kosztów emisji CO2,  w ciągu tygodnia z 25 do 16 EUR za tonę. To oznacza, że  w ciągu tygodnia wartość uprawnień zmniejszyła się o ponad 35 %. Koszt CO2 w 1 MWh to już nie 90 zł., lecz ok. 55 zł. Nieprzemyślane propozycje wyjścia z systemu ETS nie tylko pogłębiają chaos. Są lokowaniem zasobów antykryzysowych na niewłaściwym froncie. W ubiegłym roku do budżetu państwa wpłynęło ponad 11 mld zł z handlu uprawnieniami do emisji. A w samym tylko lutym 2020 r. był to ponad 1 mld zł. Nawet jeśli w tym roku do budżetu państwa z tytułu handlu uprawnieniami do emisji wpłynie 35 % mniej pieniędzy,  to i tak każda złotówka się liczy. To są pieniądze, które trzeba będzie przeznaczyć na niskoemisyjne inwestycje w małych i średnich przedsiębiorstwach, energetyce i przemyśle. Będzie to część antykryzysowego pakietu gospodarczego.  

Energetyka prosumencka i zdecentralizowana

Chwilę potrwa zanim po koronawirusie odbudujemy nasze zaufanie do wielkich systemów i globalnych rynków. Niespodziewane wahania cen ropy, węgla, gazu są na tyle stresujące i destabilizujące dla uczestników rynku, że odbiorcy będą szukali rozwiązań zmniejszających niespodziewane ryzyka. Takim rozwiązaniem będzie wytwarzanie energii na własne potrzeby, dalszy rozwój i rozpowszechnienie rozproszonych źródeł energii. Dlatego zainteresowanie tą formą wytwarzania energii się zwiększy. Przez koronawirusa mogą pojawić się tymczasowe problemy z podzespołami instalacji OZE. Jednak programy wsparcia energetyki prosumenckiej np. Mój prąd muszą być utrzymane, bo są nie tylko efektywnym narzędziem walki z kryzysem i tworzą miejsca pracy w tym przyszłościowym sektorze, który dopiero zaczął się rozwijać. Pozwalają utrzymać ceny energii na racjonalnym poziomie. Co więcej  energetyka solarna pozwala też ograniczyć problemy zbilansowania dostaw energii latem, z czym nasz sektor ma największy problem.

Wnioski

„Wiem, że nic nie wiem” – te słowa Sokratesa mają dziś szczególne znaczenie. Nie były oznaką głupoty, ale szacunku dla własnej niewiedzy, która toruje drogę do tworzenia mądrych rozwiązań. Oddziaływanie pandemii na energetykę ma szeroki wymiar. Będzie wpływać nie tylko na rynek energii, ale m.in. na wydobycie i ceny surowców – głównie węgla.  

Pandemia koronawirusa jeszcze dobitniej pokazuje system powiązań między gospodarką a środowiskiem. Unijne ambicje dotyczące 2050 r. może chwilowo osłabną, ale na pewno nie zostaną odłożone na półkę – wprost przeciwnie.

Nie zostaną też porzucone dyskusje na temat nowej perspektywy finansowej i powiązania środków z realizacją niskoemisyjnej transformacji. Tych środków polska gospodarka będzie potrzebować bardziej niż do tej pory.

Tekst ukazał się na portalu WysokieNapięcie.pl

Data publikacji: 21 marca 2020